Sennik Dach – sny internautów
ja z mężem remontowaliśmy dach jakiegoś wysokiego budynku, nagle obok nas dach się zawalił i spadły na podłogę spleśniałe marchewki. Był to dach domu w którym był sklep z butami. Przymierzyłam jednego i był na ciasny. Piętro niżej była kancelaria prawna a jeszcze niżej biedna rodzina, która nie miała ogrzewania.
Spacerowałam po parku z synem w wózku. Gdzieś między koronami drzew pracowali robotnicy na dźwigach nagle spadł na mnie szczyt dachu. Upadłam i się nie ruszałam,nie czułam bólu ,slyszalam tylko jak robotnicy nie przerywając pracy między sobą mówią że już nieżyję
Ja bardziej mialem sen że utknąłem na szczycie dachu i nie miałem możliwości zejścia z niego co to oznacza jest jakaś tego interpretacja?
byłem pijany na dachu z żoną i ona spadła a ja próbowałem ją ratować.
Śniło mi się, że spałam na dachu wysokiej starej, ładnej kamienicy, niedaleko mojego domu. Dach był płaski i niezabezpieczony dookoła. Obudziłam się ponieważ poduszka wysuwała się z pod głowy. Aby nie spadła na dół musiałam ją przytrzymać. Najpierw z boku dachu a później od strony głowy. Patrzyłam w dół z wysoka na budzący się dzień i ludzi spieszących do pracy. Zjechał z dachu jak po platformie i owinięta kołdrą próbowałam dostać się do domu (czekałam na autobus). Mój "strój" nie wzbudzał żadnych emocji. Ja byłam spokojna i jedyne co mnie niepokoiło to czy zdążę do pracy.
Śniło mi się, że blok mieszkalny, w którym mieszkałam od samego urodzenia przezokres 23 lat jakgdyby stawał się domem na wsi mojej mamy. Zobaczyłam od czwartego piętra budynku dziewięciopiętrowego dobudowę dachu ze zbutwiałego drewna o dziwnej konstrukcji, ułożonej z kawałków drewna przypominających liście kapusty, z niewielkiem nachyleniem do dołu. To miała być weranda, a na przeciwko tego temu, gdzie się znajduje inny blok mieszkalny pięciopiętrowy, akurat w tym miejscu, gdzie na parterze ma mieszkanie kobieta jeżdżąca na wózku inwalidzkim i ma od balkonu wybudowane zamiast schodów zjazd, tam było coś w rodzaju boiska, skąd grupka młodych chłopaków ubranych w ubranie przypominające wyglądem takie, w jakich się gra na lodzie w hokej, w kolorze biało niebieskim i srebrno-szarym, w odcieniach flagi Izraela, a wcześniej oni byli na górze ze śniegiem do zjeżdżania na nartach lub desce snowboardowej, i wśród nich był jeden uczący się dopiero chłopak, który niepoprawnie rzucił piłkę podczas ćwiczeń obowiązkowych i ta się stoczyła po tej górze, a oni wszyscy za nią pobiegli i ja również, ale czułam się tak jakgdyby mnie w ogóle nie było, jak bym była jakimś niewidzialnym mało znaczącym obserwatorem albo nawet duchem. Ścieżka była wąska, zawężona poprzez malutkie drzewka iglaste, śniegu nie było za dużo, był w kolorze białym. Tam, dokąd przybiegliśmy i skąd podano piłkę, to był również blok mieszkalny z tego samego powórka, gdzie jest mój blok mieszkalny, a pomiędzy tymi blokami zawsze jest dużo samochodów, a w śnie nie zobaczyłam ani jednego. Boisko do grania w piłkę było nieduże, dodatkowo przysłonięte krzakami, a przy tym boisku była dziewczyna z pierwszego roku studiów, na coś, albo na kogoś czekała. Powiedzałam do niej, że na lekcje wychowania fizycznego może wybrać siatkówkę, akurat chciałam z kimś pograć w siatkówkę, ale ona powiedziała, że ma nadzieję, że wychowania fizycznego w ogóle nie będzie, bo złożyła już jakieś podanie. Póżniej w śnie spotkałam się z mamą, która demonstrowała nowo budowany dom na wsi, i schody na górę, jedne były drewniane i wyglądały okropnie, a mieściły się na samym środku bardzo dużego pokoju, powiedziała że nie będzie ich naprawiać, bo ma drabinę i bez problemu po niej wchodzi i schodzi, a na dodatek pokazała ceramiczne już zrobione schody z boku domu. Jedne były koloru różowego i białego, drugie - niebieskiego i białego. Później poszłyśmy razem na balkon, który wyglądał jak balon prostokątny z zaokrąglonymi kątami, szerokości półtora metra i długości pona trzech metrów. z przodu balkonu miały być schody na dół, ale jeszcze niezrobione, ale otwór na te schody już był, ale wydało mi się że ten balkon był za wysoko o ziemi, bo to było pomiędzy parterem a sufitem pierwszego piętra, powiedziałam jej, że tutaj mogłabym prowadzić jakiś mały sklepik z mężem, ale raptem otwór na schody się zamknął i pojawił się inny nały jak na drabinę do dołu, który mama otworzyła i ja zeskoczyłam na ziemię, na balkonie nie było okien. Mama stała razem ze mną na tym balkonie.