Mój sen... Spacerowałam po pewnej szkole. Nikogo nie było. Nagle przed sobą zobaczyłam nieznanego mężczyznę o zakrytej twarzy, mimo jasnego dnia nie mogłam jej dostrzec. Mierzył pistoletem do niewielkiej wnęki, skąd słyszałam kobiecy, błagalny głos proszący o zaniechanie zabicia jej. On jednak nie zważał na to. Kiedy zauważyłam, że było to moja przyjaciółka on oddał strzał. Mimowolnie krzyknęłam, a morderca zauważył mnie, a ja zaczęłam uciekła. Wiedziałam, że on będzie mnie gonił, byleby ukryć zbrodnie, więc starałam się ukryć jak najdalej. Człowiek ten nie dał za wygraną i odnalazł na strychu szkoły. Wymierzył do mnie, tak jak to zrobił do mojej znajomej.
- Nie, proszę, nie zabijaj mnie! - prosiłam
- Wybacz, ale musisz zginąć. - powiedział, nie okazując rzadnych emocji
Kiedy po tym oddał strzał, obudziłam się. Co to może oznaczać?
odpowiedz